Przyjaciółka się zawahała.
- Dlaczego? - Pokłóciliśmy się i Sinclair wysłał mnie na wieś. Zastanawiałam się nad jego motywami i doszłam do wniosku, że chciał uchronić mnie przed niebezpieczeństwem. - Niebezpieczeństwem? Więc może powinnaś go posłuchać. Victoria potrząsnęła głową. - To ja się o niego boję. - Głos jej drżał, ale łez już zabrakło. - Sinclair uważa, że wie, co dla mnie najlepsze. Sama nie wiem, co dla mnie najlepsze, ale na pewno nie siedzenie na wsi, żeby on mógł ryzykować życie. Przyjaciółka ścisnęła jej dłoń; w orzechowych oczach malowało się współczucie. - Chciałabym kiedyś poznać twojego męża - powiedziała cicho. - Nigdy nie sądziłam, że moja Vixen się zakocha. - Och, Emmo. Mam nadzieję, że ty również znajdziesz miłość. Czasami jest najgorszą rzeczą na świecie, która mogła ci się przytrafić, a czasami bywa... cudowna. Panna Grenville wybuchnęła śmiechem. - Po takiej rekomendacji chyba zostanę starą panną. Weźmiesz moją klacz Pimpernel, ale na pewno nie pozwolę ci jeździć po nocy. Victoria spochmurniała. - Mówisz jak dyrektorka, a jesteś tylko trzy lata starsza ode mnie. - Jestem dyrektorką. A ty musisz dawać przykład moim uczennicom. Wyjedziesz rano. Zdążysz jeszcze opowiedzieć mi swoją historię. Vixen najchętniej wyruszyłaby bezzwłocznie, ale wiedziała, że Emma ma rację. W ciemności pewnie by się zgubiła albo została napadnięta przez rozbójników. Pogłaskała jeszcze płaski brzuch. Teraz musiała się troszczyć nie tylko o siebie i Sinclaira. Choć była zła na męża, bardzo za nim tęskniła. Pragnęła znaleźć się w jego ramionach, powiedzieć mu, że będą mieli dziecko, i zmusić go w końcu do wyznania, że ją kocha. Westchnęła. - Wszystko zaczęło się pewnego wieczoru u lady Franton. Przyjaciółka się uśmiechnęła. - To długa opowieść, prawda? Victoria skinęła głową. - I jeszcze nie ma zakończenia. - W ogóle się nie pojawił? - Nie, milordzie. Sinclair Spiorunował Milo wzrokiem, ale wyglądało na to, że nie usłyszy od niego innej odpowiedzi. Dziwne, bo Kingsfeld powinien aż się palić do złożenia mu wizyty. - Listu też nie było? - Nie, milordzie. Żadnych gości, żadnej korespondencji. - Cholera! - zaklął Sin pod nosem. Nienawidził