Wzięła książkę, jednak w żaden sposób nie mogła się skupić
na czytaniu. W kilka minut później usłyszała podjeżdżający pod dom samochód. Madison wpadła do domu tylnymi drzwiami i zawołała z kuchni: – Cześć, mamo! Kto zostawił na schodach rakietę tenisową? Lucy wstrzymała oddech. A więc Sebastian widział ją na schodach, w mokrym szlafroku przywierającym do ciała, w nikłym świetle dochodzącym z kuchni. – To ja! – odkrzyknęła. Madison stanęła w drzwiach jej sypialni. Lucy uśmiechnęła się do niej, myśląc, że gotowa jest zgodzić się na wszystko, byleby ochronić dzieci. Nawet na to, by agent Redwing włóczył się po lesie w pobliżu jej domu. Ten nietoperz na pewno nie zmarł śmiercią naturalną. Sebastian nie był ekspertem od latających ssaków, ale to było oczywiste. Po namyśle doszedł do wniosku, że nie ma potrzeby stróżować przez całą noc w pobliżu domu Lucy. Ten, kto podrzucił nietoperza, wykonał już swoje zadanie na dzisiejszy dzień. Sebastian nie miał pojęcia, kto to może być, doszedł jednak do wniosku, że należy wykluczyć dzieci. Zadzwonił do Waszyngtonu, do Happy Ford. Nie miała żadnych nowych wiadomości. – Sprawdzam kilka śladów – usłyszał tylko. Rozpakował kanapkę z tuńczykiem, którą kupił po drodze, i włączył telewizor. Nie oglądał telewizji od miesięcy. Znalazł powtórkę ,,Wyspy Gilligana’’ i patrzył, jak Gilligan, Skipper i cała reszta próbują wrócić do domu. Miał ochotę powiedzieć im: ,,Nie ma powrotu’’. Ostatnie dwa dni, które spędził w pobliżu domu Daisy, jaskrawo uświadomiły mu tę prostą i okrutną prawdę: nie ma powrotu. Wyłączył telewizor. Czy Mowery był w Vermoncie? Czy przyjeżdżając tutaj, Sebastian sam się wydał w jego ręce? Czy Lucy miała posłużyć za przynętę, by go tu przyciągnąć? Wiedział, że należy oddzielać fakty od spekulacji. Pojawienie się Darrena w Waszyngtonie mogło nie mieć nic wspólnego z nietoperzem znalezionym na łóżku Lucy. – Nie zaczynaj roboty, której nie zamierzasz skończyć – powtarzała mu często Daisy. Przed rokiem Sebastian zamierzał skończyć robotę z Mowerym. Ale nie zrobił tego i teraz musiał dopilnować, by nikt inny nie zapłacił za jego błąd. ROZDZIAŁ SZÓSTY Dom był idealny. Bardzo z siebie zadowolona Barbara stała na tylnej werandzie z widokiem na Strumień Joshui. Znalazła dom w pobliżu siedziby Lucy. Był to ostatni budynek przy polnej drodze, która prowadziła w górę od farmy Wheatonów. Wynajęła go natychmiast, pewna, że Jack będzie zadowolony. Znajdowały się tu dwie sypialnie, salon z kominkiem, w pełni wyposażona kuchnia, gabinet i mnóstwo okien. Weranda miała siatki zabezpieczające przed deszczem i owadami. Meble były we współczesnym wiejskim stylu, odpowiednie